Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

303. Bitwa o Anglię. Iwan Rheon jako zawzięty Jan Zumbach (zdjęcia, wideo)

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
Stefanie Martini i Iwan Rheon na planie "303. Bitwa o Anglię"
Stefanie Martini i Iwan Rheon na planie "303. Bitwa o Anglię" Mat. dystrybutora
Legendarny dywizjon 303 i Bitwa o Anglię to żelazne punkty fantastycznej historii polskiego oręża podczas II wojny światowej. Angielski „Hurricane” - polski tytuł „303. Bitwa o Anglię” oddaje sprawiedliwość historii, pokazując ile warte było dla Anglików polskie męstwo.

Jak na rasowy film przystało, podkreślam – film, a nie kino historyczne, patriotyczne, czy dokumentalne, „303. Bitwa o Anglię” w udanych proporcjach miesza fikcję z historyczną prawdą. Dzięki temu ekranowe wprowadzenie świetnie dobranego do roli Jana Zumbacha Iwana Rheona, może zaciekawić nawet laika. Trzyma w napięciu, a jednocześnie pokazuje polską ułańską fantazję. A że mija się z historyczną prawdą – who cares? Kto chciałby oglądać „przegrywa”, który na „Kmicicu” płynie sobie na Wyspy Brytyjskie.

Dlaczego od razu „przegrywa”? Bo David Blair nie patyczkuje się z Anglikami. Pokazuje ich, kiedy Niemcy niemal przejmują panowanie nad niebem nie tylko nad kanałem La Manche, ale i Wielką Brytanią, a oni i tak nie chcą skorzystać z pomocy polskich pilotów. Bo przecież Polska przegrała wojnę. Litościwie nie przypomina, że przy „wsparciu” owej Wielkiej Brytanii. Fantastycznie za to pokazani są polscy piloci. Rwą się do walki, nie stronią od kieliszka, ale też mają silne poczucie honoru i są szarmanccy wobec dam. A że słabo znają angielski. Ale za to na hurricane’ach latają jak szatany. Nieźle wypada mroczny Marcin Dorociński, kilka minut ma też dla siebie Filip Pławiak. Ale to Iwan Rheon jest gwiazdą. Nie tylko w przestworzach.

„303. Bitwa o Anglię” mimo kilku scen walk powietrznych, zresztą dość powtarzalnych i niekoniecznie udanych, skupia się też na wojennej psychologii. Uważni widzowie spoza Polski mogą zrozumieć, że polscy piloci byli swego rodzaju zawziętymi mścicielami. Walczą do ostatniej kropli paliwa, bo hitlerowcy i sowieci bez pardonu mordują ich bliskich, którzy zostali na terenie Polski. Swoje porachunki ma polski Żyd i swoje traumy postać fikcyjna – polski katolik. Bo kiedy widzi, że zestrzelenie samolotu niesie śmierć realnych ludzi, zachodzi w nim groźna, z punktu widzenia armii, przemiana. Znając dzisiejsze post-wojenne traumy weteranów z Afganistanu czy Iraku jakby łatwiej można go zrozumieć.

Jest też wojenna miłość z absolutnie uwodzicielską Stefanie Martini w roli wyzwolonej obyczajowo Angielki, która nie odmawia pilotom, bo wie że wielu z nich leci po śmierć. A wie tym lepiej, że pracuje w służbie pomocniczej RAF-u i na bieżąco monitoruje sytuację w powietrzu. I wreszcie gorzki finał. Kiedy brytyjskie radio transmituje paradę zwycięstwa w Londynie, Polacy nie zostali zaproszeni. Co więcej, Anglia chce się ich pozbyć, wysyłając ich niemal na pewną śmierć albo długoletnie więzienie z powrotem do komunistycznej Polski. Dobrze, że David Blair wspominając o tych wstydliwych kartach historii, wprost zarzuca swoim rodakom, że nie chcieli gniewać Stalina.

„303. Bitwa o Anglię” to kameralny film, który jednak napawa Polaków dumą. Wreszcie ktoś o nas pamięta. Szkoda tylko, że w Polsce nikt nie pokusił się o nakręcenie filmu na podstawie powojennych losów Jana Zumbacha. To by dopiero były „Mission Impossible”.

Czytaj też:Jan Zumbach – Ostatnia walka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny