Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

3 prowokacje: złodziej na bazarze, nieprzytomny człowiek, pijana matka. Sprawdź jak zareagowali białostoczanie (3 x wideo)

Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Nasi dziennikarze razem z białostockimi policjantami przygotowali i odegrali 3 sceny.Każda z nich to prowokacja. Chcieliśmy sprawdzić, jak zareagują białostoczanie.
Nasi dziennikarze razem z białostockimi policjantami przygotowali i odegrali 3 sceny.Każda z nich to prowokacja. Chcieliśmy sprawdzić, jak zareagują białostoczanie. Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Nasi dziennikarze razem z białostockimi policjantami przygotowali i odegrali 3 sceny. Każda z nich to prowokacja. Chcieliśmy sprawdzić, jak białostoczanie zareagują na złodzieja, pijaną matkę i leżącego przy ulicy człowieka.
Zostaw, puść! Złodziej! Pomocy! – krzyczę do przechodniów, a "złodziej” szarpie mnie za torebkę. Za kilka minut będzie godzina 10. Jesteśmy
Zostaw, puść! Złodziej! Pomocy! – krzyczę do przechodniów, a "złodziej” szarpie mnie za torebkę. Za kilka minut będzie godzina 10. Jesteśmy na bazarze przy ulicy Kawaleryjskiej. Walczę, ale on zdaje się być silniejszy. Wszystko trwa dosłownie sekundy. Ludzie stoją, przyglądają się, ale nie reagują. A ja szarpię się coraz bardziej. Ludzi jest coraz więcej. Tłum zagęszcza się tak bardzo, że zasłania widok schowanemu w alejce fotoreporterowi.
Fot. Wojciech Wojtkielewicz

Zostaw, puść! Złodziej! Pomocy! - krzyczę do przechodniów, a "złodziej" szarpie mnie za torebkę. Za kilka minut będzie godzina 10. Jesteśmy na bazarze przy ulicy Kawaleryjskiej. Walczę, ale on zdaje się być silniejszy. Wszystko trwa dosłownie sekundy. Ludzie stoją, przyglądają się, ale nie reagują. A ja szarpię się coraz bardziej. Ludzi jest coraz więcej. Tłum zagęszcza się tak bardzo, że zasłania widok schowanemu w alejce fotoreporterowi.

(fot. Fot. Wojciech Wojtkielewicz)

Centrum Białegostoku. Przez rynek idzie pijana matka. Chwieje się, popija piwo, prowadzi wózek z malutkim dzieckiem. Mijają ją setki osób. Przez godzinę nie reaguje nikt. Ani jedna osoba nie dzwoni na policję czy do innych służb.

To nie było przypadkowe zdarzenie. Tę akcję zaplanowaliśmy wspólnie z policją. Żeby sprawdzić, czy białostoczanie reagują, kiedy widzą, że komuś dzieje się krzywda. Przygotowaliśmy trzy zdarzenia.

Piątek, parę minut przed 10. Jesteśmy na bazarze przy Kawaleryjskiej. Podbiega do mnie mężczyzna w kapturze. Próbuje wyrwać torebkę. Nie udaje mu się. Od razu rzucają się na niego kupcy.

- Przez chwilę myślałem, że będzie ze mną źle. Że ktoś mnie skopie - opowiada Andrzej Kozioł, dziennikarz, który zagrał rolę złodzieja. Na szczęście nad wszystkim czuwają policjanci, tłumaczą, że to prowokacja.

Tu ludzie zareagowali. Postanawiamy sprawdzić, czy białostoczan poruszy człowiek leżący przy ulicy.

Andrzej idzie chodnikiem przy al. Jana Pawła II. Nagle łapie się za pierś i pada. Leży tak kilka minut i nic. Przejeżdża obok prawie trzysta samochodów. Ludzie odwracają się, patrzą na leżącego człowieka. Nikt się nie zatrzymuje. Monitorujemy pogotowie i policję. Żadnego telefonu. Nic.
Po chwili przejeżdża samochód Caritas. Dopiero ten zatrzymuje się, wychodzi z niego dwóch mężczyzn. Pomagają. - Przecież nie każdy, kto leży, jest pijany - mówi Sebastian Mielech z Caritasu.

W trzeciej scence odgrywam pijaną matkę. W ręku piwo, w wózku dziecko. Idę w centrum, przez Rynek Kościuszki. Chwieję się. Potykam. Nikt nie reaguje. Wszyscy odwracają głowę. Po godzinie zatrzymuje mnie straż miejska. Nikt więcej.

Podobną akację robiliśmy pięć lat temu. Wtedy też ludzie nie kwapili się do pomocy. Mieliśmy nadzieję, że coś się zmieniło. Okazuje się, że niewiele.

Nagle patrzę, a tu jakaś szarpanina. Nie wiedziałem, co się dzieje. Ale tutaj pan zareagował – opowiada pan Wiesław, jeden ze świadków. Bo niektórzy
Nagle patrzę, a tu jakaś szarpanina. Nie wiedziałem, co się dzieje. Ale tutaj pan zareagował – opowiada pan Wiesław, jeden ze świadków.

Bo niektórzy jednak rzucają się mi na ratunek. To kupcy, którzy łapią "złodzieja”. Jeden z mężczyzn chwyta go za ramię i już zamierza się do ciosu.

– W mgnieniu oka ktoś do mnie podbiegł. Nie miałem szans na ucieczkę. Musiałem się schylić, żeby nie oberwać – mówi Andrzej Kozioł, który odgrywa rolę złodzieja.

Reakcja jest natychmiastowa.
Fot. Wojciech Wojtkielewicz

Nagle patrzę, a tu jakaś szarpanina. Nie wiedziałem, co się dzieje. Ale tutaj pan zareagował - opowiada pan Wiesław, jeden ze świadków.

Bo niektórzy jednak rzucają się mi na ratunek. To kupcy, którzy łapią "złodzieja". Jeden z mężczyzn chwyta go za ramię i już zamierza się do ciosu.

- W mgnieniu oka ktoś do mnie podbiegł. Nie miałem szans na ucieczkę. Musiałem się schylić, żeby nie oberwać - mówi Andrzej Kozioł, który odgrywa rolę złodzieja.

Reakcja jest natychmiastowa.

(fot. Fot. Wojciech Wojtkielewicz)

Na szczęście ubezpieczają nas policjanci, którzy szybko przechwycili "przestępcę”.– Gdyby nie policja sklepikarze nie zostawiliby na mnie suchej
Na szczęście ubezpieczają nas policjanci, którzy szybko przechwycili "przestępcę”.

– Gdyby nie policja sklepikarze nie zostawiliby na mnie suchej nitki – dodaje Andrzej. – Dopiero gdy zobaczyli odznaki, trochę mi odpuścili.

– Chylę czoła przed kupcami z bazaru przy ul. Kawaleryjskiej. Jednak zaskakuje i dziwi postawa innych kupujących, szczególnie młodych, z wyglądu silnych i wysportowanych. Stali z boku, przyglądali się i... nic. Niech pomyślą przez chwilę: A gdyby mnie ktoś napadł, to na kogo mogę wtedy liczyć? – podkreśla podinsp. Jacek Dobrzyński, rzecznik prasowy podlaskiej policji. Fot. Wojciech Wojtkielewicz

Na szczęście ubezpieczają nas policjanci, którzy szybko przechwycili "przestępcę".

- Gdyby nie policja sklepikarze nie zostawiliby na mnie suchej nitki - dodaje Andrzej. - Dopiero gdy zobaczyli odznaki, trochę mi odpuścili.

- Chylę czoła przed kupcami z bazaru przy ul. Kawaleryjskiej. Jednak zaskakuje i dziwi postawa innych kupujących, szczególnie młodych, z wyglądu silnych i wysportowanych. Stali z boku, przyglądali się i... nic. Niech pomyślą przez chwilę: A gdyby mnie ktoś napadł, to na kogo mogę wtedy liczyć? - podkreśla podinsp. Jacek Dobrzyński, rzecznik prasowy podlaskiej policji.
(fot. Fot. Wojciech Wojtkielewicz)

Jest około godziny 10.30. Człowiek idzie chodnikiem. Nagle łapie się za pierś, chwilę chwieje na nogach i pada. Leży tuż obok ruchliwej al. Jana Pawła.Mijają
Jest około godziny 10.30. Człowiek idzie chodnikiem. Nagle łapie się za pierś, chwilę chwieje na nogach i pada. Leży tuż obok ruchliwej al. Jana Pawła.

Mijają go setki samochodów. Ludzie oglądają się przez ramię, zatrzymują przed światłami. Nic, żadnej reakcji. Mijają kolejne minuty.
Fot. Wojciech Wojtkielewicz

Jest około godziny 10.30. Człowiek idzie chodnikiem. Nagle łapie się za pierś, chwilę chwieje na nogach i pada. Leży tuż obok ruchliwej al. Jana Pawła.

Mijają go setki samochodów. Ludzie oglądają się przez ramię, zatrzymują przed światłami. Nic, żadnej reakcji. Mijają kolejne minuty.

(fot. Fot. Wojciech Wojtkielewicz)

Samochodów przejechało już prawie trzysta. Zaciekawione twarze w oknach wyglądają na pobocze.Zatrzymało się jedno auto. Panowie wysiedli kilkanaście
Samochodów przejechało już prawie trzysta. Zaciekawione twarze w oknach wyglądają na pobocze.

Zatrzymało się jedno auto. Panowie wysiedli kilkanaście metrów dalej i wrócili zobaczyć, czy wszystko w porządku.

W tym czasie sprawdzamy, czy były jakieś telefony na pogotowie lub policję. Żadnych. Nikt nie zadzwonił.
Fot. Wojciech Wojtkielewicz

Samochodów przejechało już prawie trzysta. Zaciekawione twarze w oknach wyglądają na pobocze.

Zatrzymało się jedno auto. Panowie wysiedli kilkanaście metrów dalej i wrócili zobaczyć, czy wszystko w porządku.

W tym czasie sprawdzamy, czy były jakieś telefony na pogotowie lub policję. Żadnych. Nikt nie zadzwonił.

(fot. Fot. Wojciech Wojtkielewicz)

Najpierw poczułem klepanie po ramieniu. I ktoś mnie spytał: "Czy coś się stało?”, "Czy wszystko w porządku?” – opowiada Andrzej Kozioł,
Najpierw poczułem klepanie po ramieniu. I ktoś mnie spytał: "Czy coś się stało?”, "Czy wszystko w porządku?” – opowiada Andrzej Kozioł, nasz dziennikarz, którzy pozorował nieprzytomnego człowieka.


– To dla nas coś normalnego – mówi Sebastian Wiśniewski, który zatrzymał się, żeby sprawdzić, co się stało.
Fot. Wojciech Wojtkielewicz

Najpierw poczułem klepanie po ramieniu. I ktoś mnie spytał: "Czy coś się stało?", "Czy wszystko w porządku?" - opowiada Andrzej Kozioł, nasz dziennikarz, którzy pozorował nieprzytomnego człowieka.

- To dla nas coś normalnego - mówi Sebastian Wiśniewski, który zatrzymał się, żeby sprawdzić, co się stało.

(fot. Fot. Wojciech Wojtkielewicz)

Tuż po godz. 11. Kupuję piwo i wychodzę z wózkiem na spacer. Szczelnie zakrywam "dzieciaczka”. Nikt nie może zauważyć, że to lalka.Na początku
Tuż po godz. 11. Kupuję piwo i wychodzę z wózkiem na spacer. Szczelnie zakrywam "dzieciaczka”. Nikt nie może zauważyć, że to lalka.

Na początku trochę się boję. Wydaje mi się, że zaraz podbiegnie do mnie ktoś i mnie skrzyczy lub uderzy za to, że piję przy dziecku.

Ale nic takiego się nie dzieje. Chociaż udaję, że się chwieję i stale popijam z butelki. Nikt nie zwraca na mnie uwagi. Ludzie patrzą, ale udają, że nie widzą. Omijają mnie wzrokiem. Fot. Wojciech Wojtkielewicz

Tuż po godz. 11. Kupuję piwo i wychodzę z wózkiem na spacer. Szczelnie zakrywam "dzieciaczka". Nikt nie może zauważyć, że to lalka.

Na początku trochę się boję. Wydaje mi się, że zaraz podbiegnie do mnie ktoś i mnie skrzyczy lub uderzy za to, że piję przy dziecku.

Ale nic takiego się nie dzieje. Chociaż udaję, że się chwieję i stale popijam z butelki. Nikt nie zwraca na mnie uwagi. Ludzie patrzą, ale udają, że nie widzą. Omijają mnie wzrokiem.
(fot. Fot. Wojciech Wojtkielewicz)

Mija mnie wielu ludzi: matki z dziećmi, starsze panie, grupki młodzieży. Nie wiem. Może nie mają odwagi zwrócić mi uwagę. Ale nikt też nie dzwoni na
Mija mnie wielu ludzi: matki z dziećmi, starsze panie, grupki młodzieży. Nie wiem. Może nie mają odwagi zwrócić mi uwagę. Ale nikt też nie dzwoni na policję.

Na Suraskiej bacznie przyglądają mi się panie kwiaciarki. Patrzą z odrazą i mówią coś do siebie.
Celowo wyciągam z wózka butelkę tuż przed ich nosem. Jedna nawet spytała, czy może ktoś "pomoże tej pani”, ale nic nie zrobiły.

Tylko policjanci widzą mnie na miejskim monitoringu. Ale ich poprosiliśmy o niewysyłanie patrolu. Fot. Wojciech Wojtkielewicz

Mija mnie wielu ludzi: matki z dziećmi, starsze panie, grupki młodzieży. Nie wiem. Może nie mają odwagi zwrócić mi uwagę. Ale nikt też nie dzwoni na policję.

Na Suraskiej bacznie przyglądają mi się panie kwiaciarki. Patrzą z odrazą i mówią coś do siebie.
Celowo wyciągam z wózka butelkę tuż przed ich nosem. Jedna nawet spytała, czy może ktoś "pomoże tej pani", ale nic nie zrobiły.

Tylko policjanci widzą mnie na miejskim monitoringu. Ale ich poprosiliśmy o niewysyłanie patrolu.
(fot. Fot. Wojciech Wojtkielewicz)

Krążę tak prawie godzinę. Potykam się, podpieram ściany, popijam z butelki. Prowokuję. Zainteresowała się mną dopiero straż miejska. Panowie obserwowali
Krążę tak prawie godzinę. Potykam się, podpieram ściany, popijam z butelki. Prowokuję.

Zainteresowała się mną dopiero straż miejska. Panowie obserwowali mnie dłuższą chwilę i postanowili podejść i sprawdzić, co się dzieje. Zaglądają do wózka.

– Nie było zgłoszenia. Po prostu zauważyliśmy butelkę w wózku – mówi aplikant Robert Rador. – Akurat patrolujemy ten obszar miasta.

– To pierwsza taka sytuacja, że kobieta z wózkiem i piwem chodzi po rynku – przyznaje aplikant Łukasz Dajnek. – Teraz powinniśmy wezwać policję, bo takie zachowanie to przecież przestępstwo. Fot. Wojciech Wojtkielewicz

Krążę tak prawie godzinę. Potykam się, podpieram ściany, popijam z butelki. Prowokuję.

Zainteresowała się mną dopiero straż miejska. Panowie obserwowali mnie dłuższą chwilę i postanowili podejść i sprawdzić, co się dzieje. Zaglądają do wózka.

- Nie było zgłoszenia. Po prostu zauważyliśmy butelkę w wózku - mówi aplikant Robert Rador. - Akurat patrolujemy ten obszar miasta.

- To pierwsza taka sytuacja, że kobieta z wózkiem i piwem chodzi po rynku - przyznaje aplikant Łukasz Dajnek. - Teraz powinniśmy wezwać policję, bo takie zachowanie to przecież przestępstwo.
(fot. Fot. Wojciech Wojtkielewicz)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny