Wyrok: Wojciech Minkowski, trafi do więzienia. Ma też zapłacić dwa tysiące złotych zadośćuczynienia.
Poniedziałek, godzina 9. Przed sąd w Sokółce podjeżdża radiowóz. Policjanci wyprowadzają Wojciecha Minkowskiego. Jest skuty, na nogach tylko klapki. Na salę sądową wchodzi ostatni. Spokojnie zajmuje miejsce na ławie oskarżonych.
Z tyłu, w ławkach dla publiczności, siada jego ojciec z najmłodszym bratem. Przed nimi matki brutalnie pobitych dziewczynek. Kinga i Agnieszka zostały za drzwiami. Nie chcą patrzeć na swego oprawcę. Boją się.
Co dalej, nie wiadomo. Na wniosek prokuratora sędzia utajnia rozprawę. Argumentuje: Dla dobra pokrzywdzonych dziewczynek.
Ale wizerunek i nazwisko oprawcy już znamy. Bo w sierpniu prokurator je ujawnia i przekazuje prasie zdjęcie. Żeby napiętnować.
Uzasadnienia wczorajszego wyroku nie poznamy. Wojciech Minkowski trafi do więzienia na najbliższe dwa i pół roku (groziło mu nawet 12 lat). Ma zapłacić każdej z dziewczynek po 1 tys. złotych zadośćuczynienia.
Wyrok jest nieprawomocny. - Kara jest do przyjęcia. I nie zamierzam jej kwestionować - komentuje prokurator.
Niespotykane bestialstwo
Sokółka. Zbliża się sierpniowy wieczór. 13-letnie Kinga i Agnieszka znajdują małego kotka. Głaszczą go, przytulają.
Widzi to Wojciech Minkowski i z dwoma młodszymi braćmi zaczepia dziewczynki. Chłopaki zabierają kotka i zaczynają się nad nim znęcać. Dziewczynki błagają, by przestali. Płaczą. To ich rozwściecza. Rzucają się na nastolatki.
- Były blisko domu. One szły te 200 metrów przez godzinę. Nikt im nie pomógł. Nikt nie zwrócił uwagi, że są pobite, że szły bez butów... - Małgorzacie, mamie Kingi, łamie się głos. Siedzi na ławce przed salą rozpraw, ociera łzy. - Poszłam tam na drugi dzień. Ich buty leżały dalej na ziemi. A obok nich siedział ten kotek.
Dziewczynki trafiają do białostockiego szpitala wojewódzkiego. Mają wstrząśnienia mózgu, krwiaki na twarzach, jedna z nich złamaną kość czołową. Lekarka odkrywa ślady duszenia. Nie może uwierzyć w takie bestialstwo: - Od prawie 30 lat pracuję na chirurgii i nigdy nie spotkałam się z takim okrucieństwem.
Ślady pozostaną
Dziś, po trzech miesiącach, dziewczynki nadal dochodzą do siebie. - Są pod stałą opieką psychologa, neurologa, laryngologa - tłumaczą mamy.
- Bardzo boję się o córkę, gdy musi wyjść z domu wieczorem - mówi mama Agnieszki.
- Kinga w ogóle boi się po zmroku wychodzić - dodaje pani Małgorzata.
Obie przyznają, że ich rodziny chcą jak najszybciej zapomnieć. Ale się nie da. - Jaka kara? Dla niego? Jak największa! To, co zrobił, jest potworne - mówią.
W sądzie pojawiają się także dwaj młodsi bracia - Adrian (15-letni) i Krystian (13-letni). Kilka tygodni wcześniej zajął się nimi sąd rodzinny. Adrian na proces przyjeżdża z zakładu poprawczego. Najmłodszy jest z ojcem. Mężczyzna nie chce komentować tego, co się wydarzyło.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?