Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

2,5 roku. To cena za skatowanie dzieci

Karolina Piotrowska [email protected] tel. 085 748 95 00
Wojciech Minkowski ma 18 lat. Do sądu trafił z aresztu. Policjanci prowadzili go w kajdankach. Spokojnie zajął miejsce w sali rozpraw.
Wojciech Minkowski ma 18 lat. Do sądu trafił z aresztu. Policjanci prowadzili go w kajdankach. Spokojnie zajął miejsce w sali rozpraw. fot. Archiwum
Chcemy o tym jak najszybciej zapomnieć... Ale się nie da - szlochają w sądzie matki dwóch pobitych dziewczynek.

Wyrok: Wojciech Minkowski, trafi do więzienia. Ma też zapłacić dwa tysiące złotych zadośćuczynienia.

Poniedziałek, godzina 9. Przed sąd w Sokółce podjeżdża radiowóz. Policjanci wyprowadzają Wojciecha Minkowskiego. Jest skuty, na nogach tylko klapki. Na salę sądową wchodzi ostatni. Spokojnie zajmuje miejsce na ławie oskarżonych.
Z tyłu, w ławkach dla publiczności, siada jego ojciec z najmłodszym bratem. Przed nimi matki brutalnie pobitych dziewczynek. Kinga i Agnieszka zostały za drzwiami. Nie chcą patrzeć na swego oprawcę. Boją się.

Co dalej, nie wiadomo. Na wniosek prokuratora sędzia utajnia rozprawę. Argumentuje: Dla dobra pokrzywdzonych dziewczynek.

Ale wizerunek i nazwisko oprawcy już znamy. Bo w sierpniu prokurator je ujawnia i przekazuje prasie zdjęcie. Żeby napiętnować.

Uzasadnienia wczorajszego wyroku nie poznamy. Wojciech Minkowski trafi do więzienia na najbliższe dwa i pół roku (groziło mu nawet 12 lat). Ma zapłacić każdej z dziewczynek po 1 tys. złotych zadośćuczynienia.

Wyrok jest nieprawomocny. - Kara jest do przyjęcia. I nie zamierzam jej kwestionować - komentuje prokurator.

Niespotykane bestialstwo

Sokółka. Zbliża się sierpniowy wieczór. 13-letnie Kinga i Agnieszka znajdują małego kotka. Głaszczą go, przytulają.

Widzi to Wojciech Minkowski i z dwoma młodszymi braćmi zaczepia dziewczynki. Chłopaki zabierają kotka i zaczynają się nad nim znęcać. Dziewczynki błagają, by przestali. Płaczą. To ich rozwściecza. Rzucają się na nastolatki.

- Były blisko domu. One szły te 200 metrów przez godzinę. Nikt im nie pomógł. Nikt nie zwrócił uwagi, że są pobite, że szły bez butów... - Małgorzacie, mamie Kingi, łamie się głos. Siedzi na ławce przed salą rozpraw, ociera łzy. - Poszłam tam na drugi dzień. Ich buty leżały dalej na ziemi. A obok nich siedział ten kotek.

Dziewczynki trafiają do białostockiego szpitala wojewódzkiego. Mają wstrząśnienia mózgu, krwiaki na twarzach, jedna z nich złamaną kość czołową. Lekarka odkrywa ślady duszenia. Nie może uwierzyć w takie bestialstwo: - Od prawie 30 lat pracuję na chirurgii i nigdy nie spotkałam się z takim okrucieństwem.

Ślady pozostaną

Dziś, po trzech miesiącach, dziewczynki nadal dochodzą do siebie. - Są pod stałą opieką psychologa, neurologa, laryngologa - tłumaczą mamy.

- Bardzo boję się o córkę, gdy musi wyjść z domu wieczorem - mówi mama Agnieszki.

- Kinga w ogóle boi się po zmroku wychodzić - dodaje pani Małgorzata.

Obie przyznają, że ich rodziny chcą jak najszybciej zapomnieć. Ale się nie da. - Jaka kara? Dla niego? Jak największa! To, co zrobił, jest potworne - mówią.
W sądzie pojawiają się także dwaj młodsi bracia - Adrian (15-letni) i Krystian (13-letni). Kilka tygodni wcześniej zajął się nimi sąd rodzinny. Adrian na proces przyjeżdża z zakładu poprawczego. Najmłodszy jest z ojcem. Mężczyzna nie chce komentować tego, co się wydarzyło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny