Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

2013. To nie będzie łatwy rok

maryla
Trzeba pokazać, gdzie jest nasza siła i jak efekt jej dzialania wzmocnić. I wtedy ewentualnie wykorzystać bonus w postaci funduszy unijnych, ale skierowanych bardzo precyzyjnie na te obszary, które zostaną wskazane jako kluczowe - mówi prof. Robert Ciborowski, ekonomista, prorektor UwB.

Gdzie upatruje pan największych zagrożeń dla polskiej gospodarki w przyszłym roku?
- Jeśli chodzi o problemy wewnętrzne, to moim zdaniem największym zagrożeniem jest ciągle brak zdecydowanych reform gospodarczych. Powinny były się one pojawić wtedy, gdy mieliśmy dobrą koniunkturę, czyli dwa, trzy lata temu. Jednak to nie nastąpiło, co powoduje, że konieczność ich wdrożenia obecnie będzie zdecydowanie trudniejsza społecznie. Mam na myśli przede wszystkim finanse publiczne czy ubezpieczenia społeczne, stanowiące olbrzymie obciążenie dla gospodarki.

Ponadto nadal nie widać działań na rzecz obniżki kosztów pracy, które zamiast maleć rosną. Skutkuje to zniechęceniem przedsiębiorców do tworzenia nowych miejsc pracy czy do zakładania nowych firm.

Natomiast jeśli chodzi o problemy zewnętrzne, to nie będę zbyt twórczy, gdy powiem, że decydujące jest, jak się rozwinie kryzys w Europie. Bo on ciągle trwa i może jeszcze przynieść poważne konsekwencje również Polsce. Istotne są też kwestie budżetu unijnego i priorytety polityki gospodarczej UE. Hiszpania czy Włochy mają ciągle złą sytuację gospodarczą, o czym świadczą ujemne wskaźniki wzrostu i rosnące bezrobocie. Dobrze to więc nie wygląda.
Pewne znaczenie może mieć również kierunek działań antykryzysowych Stanów Zjednoczonych. Co prawda w kampanii wyborczej mogliśmy zauważyć, że Amerykanów średnio interesuje Europa – bardziej Azja i Ameryka Południowa – ale jednak związki transatlantyckie są nadal silne, co może skutkować przeniesieniem niektórych konsekwencji ich działań gospodarczych do Europy.

Czy w działaniach sygnalizowanych w expose premiera lub w perspektywie wejścia w życie nowelizacji przepisów VAT widzi pan jednak jakieś dobre rozwiązania na trudne czasy? Bo dla mnie jest czymś skrajnie zadziwiającym, że ludzie tyle czasu musieli czekać na likwidację absurdu polegającego na płaceniu podatku od przychodu, którego nie mają! Czy naprawa tej sytuacji może polepszyć sytuację przedsiębiorców?
- Kierunek zmian w przepisach vatowskich dotyczący terminu płatności vat jest oczywiście bardzo dobry, ale jest to kropla w morzu tego, co moim zdaniem należy zrobić. Bo przecież podobną sytuacje mamy z ZUSem, gdy musimy płacić nawet w sytuacji braku dochodów. Jak potencjalni przedsiębiorcy mają chcieć otwierać działalność gospodarczą, gdy narzuca im się wysokie  koszty, a nie daje się zarabiać.

Jest jakaś logika, która tłumaczy tego typu mechanizm? Czy państwo jest po prostu tak pazerne, bo ma problem z długiem i dochodami, że chce za wszelka cenę ściągać od ludzi pieniądze, nawet dusząc w zarodku ich przedsiębiorczość?
- Wyjaśnienie tej kwestii zajęło by zbyt dużo miejsca..

Elementarna ekonomia wyjaśnia, iż zbyt wysokie obciążenia skutkują tym, że ludzie przestają je płacić. Jeśli zatem budżet ma problemy z dochodami, to moim zdaniem wyjściem nie jest podwyższanie, tylko obniżanie podatków. Bo wysokość stóp podatkowych jest mniej ważna, niż liczba osób płacących podatki. Jeżeli zatem chcemy aby więcej osób płaciło składki ZUS czy podatki, to powinny one uwzględniać skłonność ludzi do ponoszenia tego typu kosztów. Zwłaszcza, że w Polsce są one ciągle zbyt wysokie.

Zatem poprawa sytuacji gospodarczej wymaga zdecydowanego obniżania kosztów i ułatwianiu prowadzenia działalności gospodarczej. Bez tych dziesiątków dokumentów, zgód, decyzji. Działalność gospodarcza krępowana jest przez bardzo dużą sferę regulacyjną, która ciągle się rozrasta. Kierunek jednak powinien być zdecydowanie odmienny: mniej regulacji, więcej przedsiębiorczości. Obniży to koszty działań gospodarczych i podniesie ich efektywność. Chociaż to trudne decyzje, to dla poprawy gospodarki muszą być podejmowane. Dobrym przykładem są kraje azjatyckie, które w ciągu kilku dekad osiągały bardzo wysoką dynamikę rozwoju. Był to efekt niskich kosztów, mniejszych regulacji, wyższej efektywności i poprawy konkurencyjności. To elementarny klucz. Bez tego dynamiczny rozwój jest niemożliwy. Liczenie tylko na pieniądze z Unii Europejskiej może się okazać złudne.

No właśnie: czy wadzenia się opozycji pisowskiej z rządem o kwotę możliwą do uzyskania z UE ma znaczenie gospodarcze, czy stricte polityczne? Wielkość dotacji jest tak istotna dla naszej gospodarki czy jest papierkiem lakmusowym skuteczności lub nie Polski w dyspucie z Komisja Europejską?
- Pieniądze unijne należy traktować raczej jako bonus, który może poprawić stan gospodarki. Szczególnie, gdy się je inwestuje, np. w infrastrukturę czy energetykę, co nie zawsze może być zrealizowane z pieniędzy prywatnych. Ale nie możemy traktować dotacji jako asumpt do rozwoju, bo one obecnie są, ale lada moment może ich nie być, albo być ich mniej. I gdy na nich zbudujemy potencjał gospodarki może się okazać, że brakuje fundamentów, które dawałyby szanse na długookresowy, trwały rozwój.
Zresztą to nie pieniądze dają rozwój, bo gdyby zależał on od ilości kolorowych banknotów, to nie byłoby biednych krajów. Rozwój to efekt pracy, oszczędności, wydajności, przedsiębiorczości. Dlatego trzeba wykorzystywać własny potencjał, a unijne fundusze traktować jako rzecz dodatkową.

Czyli bardziej interesować nas powinno, na co rząd skieruje te uzyskane z UE miliony, niż jakie to będą kwoty?
- Myślę, że w dużym stopniu tak. Również w regionach,  tych mniejszych społecznościach trzeba się dobrze przyglądać, czy wydatkowanie dotacji na taki czy inny cel jest niezbędne z punktu widzenia przyszłego rozwoju gospodarczego, a nie jest tylko konsekwencją działań doraźnych.

Ma pan może na myśli białostocki stadion. I przykład choćby Wrocławia, gdzie każda impreza stadionowa to setki tysięcy strat?
- Sytuacja wrocławska jest dość zabawna, bo pokazuje, że tego typu   inwestycja wcale nie musi dawać dochodów. Może lepszym rozwiązaniem byłyby inwestycje np. w energetykę, którą wciąż uważa się za zaniedbaną. Warto patrzeć na inwestycje z perspektywy potencjalnych, długookresowych korzyści oraz ich efektywności, a nie możliwego zadowolenia niektórych grup społecznych.

Nie sposób w tym kontekście uciec od perspektywy, którą postawi przed nami opracowywana teraz Strategia Rozwoju Gospodarczego Województwa Podlaskiego. Czego zatem pan po niej oczekuje?
- Mam trochę ułatwione zadanie, bo uczestniczę w pracach nad strategią. W dokumencie tym staramy się wskazać, gdzie leżą endogeniczne możliwości rozwoju regionu, kluczowe z punktu widzenia jego przyszłości. Co jest, co można wykorzystać, w jakiej perspektywie i w jaki sposób.
Prosty przykład. Wiadomo, że od dziesiątków lat region bazuje na  przetwórstwie rolno-spożywczym. Niewykorzystywanie takiego potencjału byłoby ogromnym błędem. Tymczasem dwie największe w Polsce firmy - bo jeśli mówimy o sile regionu, to takie właśnie ponadregionalne, konkurencyjne w skali wręcz światowej firmy są dla nas ważne - dostawców mleka szukają już poza regionem, kwoty mleczne się kończą, obszary, gdzie może przybywać hodowców są coraz mniejsze, bo ograniczone choćby strefami ochronnymi, a badania naukowe dla tej branży często prowadzone są poza regionem. Istnieje zatem potrzeba wzmocnienia tego typu działalności, żeby w dłuższej perspektywie dały asumpt do jeszcze szybszego rozwoju czy wyższej konkurencyjności. Istnieją kwestie, które powodują, że potencjał ten nie do końca jest wykorzystywany i nie zawsze można powiedzieć: region sprzyjający przetwórstwu mleka.
To samo z przemysłem drzewnym czy maszynowym - potencjał jest, ale nie do końca wykorzystany.

Trzeba więc pokazać, gdzie jest nasza siła i jak  efekt jej dzialania wzmocnić. I wtedy ewentualnie wykorzystać bonus w postaci funduszy unijnych, ale skierowanych bardzo precyzyjnie na te obszary, które zostaną wskazane jako kluczowe. Bez rozdrabniania się. Bo to nie przełoży się na dynamikę rozwój regionu.

Ale jak pan mówi od czterystu lat niczego nowego tu nie wymyślono. Wierzy pan, że Strategia odnajdzie te nowe tropy?
- Inaczej: myślę, że na bazie poprzednich lat możemy ocenić, co jest siłą wiodącą regionu i umożliwić zwiększenie jej znaczenia. To już dużo.

A co na przykład nie jest?
- Zaryzykowałbym twierdzenie, że choćby turystyka. Chociaż nie w całości, bo niektóre jej rodzaje mogą stanowić znaczące uzupełnienie rozwoju gospodarczego regionu. Przecież w niewielkim stopniu  wykorzystujemy turystykę zdrowotną! A mamy  znakomite miejsca czy wspierający tego typu działalność Uniwersytet Medyczny i jego kierunki nauczania. Rośnie zapotrzebowanie na usługi związane z geriatrią. Ponadto może warto postawić na  turystykę kwalifikowaną?

Strategia pozwoli określić  specjalizacje i bardziej je wspierać, a nie określać branżę bardzo ogólnie, jako  turystykę i dofinansowywać szereg bardzo wątpliwych inwestycji.

Czy my czasem nie krążymy wokół takiego pojęcia jak klaster, gdy mówi pan o powiązaniach uczelni z firmami, przychodniami  itp.?
- Nie do końca. Chodzi mi o powiązania firm, które co najmniej na skalę kraju są liderami swoich branż, a wokół nich tworzy się otoczenie: naukowe, badawcze, edukacyjne, szkoleniowe czy promocyjne. Poza tym ta sieć powiązań musi w stopniu coraz silniejszym odzwierciedlać specyfikę gospodarczą i społeczną regionu.
Czasami wystarczy istnienie jednej dużej firmy i stworzenie wokół niej sieci powiązań regionalnych. Ogromna rolę w tym procesie powinny mieć regionalne uczelnie. Klaster w tym przypadku powinien być procesem naturalnym a nie administracyjnym, bo byłby konsekwencją rzeczywistej struktury gospodarczej regionu i jego sił konkurencyjnych.

Zmieniając lekko wątek: mam wrażenie, że to, co w przyszłym roku czeka nas przede wszystkim to ostrożność: przedsiębiorców w inwestowaniu, zatrudnianiu czy podwyżkach płac i konsumentów w wydawaniu pieniędzy, a więc i zwiększaniu popytu.
- Następny rok będzie raczej gospodarczo słaby. Efekt spowolnienia gospodarki światowej i nasze wewnętrzne problemy będą bardziej widoczne.

Będziemy zdani na przetrwanie wielu niewiadomych zjawisk i trendów?
- Wielu przedsiębiorców czy instytucji liczy na pieniądze unijne, ale one pewnie nie trafią do nas wcześniej niż w 2015 roku. Tym bardziej trzeba patrzeć na to, co mamy. Czasem pieniędzy unijnych wcale nie trzeba – wystarczy szereg ułatwień pro-przedsiębiorczych.

Czy park naukowo-technologiczny może tu mieć rolę do odegrania?
- Na takie pytanie odpowiem, jak on będzie już w pełni funkcjonować. Obecnie istnieje w Polsce bardzo duża liczba parków naukowych, ale niewiele z tego wynika. Mam nadzieję, że nasz nie powieli błędów innych instytucji tego typu. Chodzi tu głównie o stworzenie silnych związków badawczo – gospodarczych opartych na branżach regionalnych i uczelniach.

Żeby z Parkiem było szybciej i taniej niż samemu budować laboratoria. Jak z dotacjami: nie w tym sęk, żeby mieć, tylko żeby dobrze użyć?
- Tak, to musi stricte odpowiadać na zapotrzebowanie regionalne – to znaczy tutejsze firmy powinny tworzyć popyt na badania. I dlatego muszą to być firmy duże, żeby było je stać do tych badań dołożyć.
A jak faktycznie będzie wyglądało finansowane działań parku? Znowu kłania się stworzenie dobrej sieci współpracy.

Wróćmy do perspektywy przyszłego roku. Jeśli nasz główny partner eksportowy – Unia Europejska to tyle różnych niewiadomych, to może czas znaleźć skuteczną formułę wejścia na rynek wschodni?
- Jeśli patrzymy z perspektywy Polski, to oczywiście musimy szukać innych powiązań gospodarczych niż stara Europa. Dla nas Wschód jest po prostu oczywistym kierunkiem. I to nie tylko Rosja czy Białoruś, ale i Azja Środkowa. Ma to jednak szerszy wymiar, co powoduje że jako region sobie z nim nie poradzimy. Ważnym aspektem jest  polityka centralna, czyli całościowe rozwiązania dotyczące współpracy międzynarodowej, a nie  pojedyncze kontakty firm.
To bardzo źle, że my nie wykorzystujemy przygranicznego położenia. Choćby z liczby Białorusinów w naszych sklepach można wnioskować, że jest tam rynek, są ludzie z pieniędzmi.

Kiedyś już „przespaliśmy” możliwości szerokiej współpracy gospodarczej z Pribałtiką. Teraz podobnie trochę brak nam pomysłu na Białoruś, Ukrainę i Rosję.

Dobrym przykładem zainteresowania kierunkiem wschodnim jest działanie naszego Uniwersytetu, który prowadzi działalność w Wilnie, Grodnie, chcę funkcjonować na rynku rosyjskim. Kraje te potrzebują współpracy w zakresie gospodarki, nauki, kultury czy w sprawach społecznych. Nasi samorządowcy przy granicy mają rewelacyjne kontakty z tymi krajami, a my jako region tego nie wykorzystujemy. Dla takiego regionu jak nasz, kierunek ten musi być priorytetowy. Nie jesteśmy Wielkopolską, żeby szukać współpracy w Niemczech.
Moim zadaniem Wschód, traktowany bardzo szeroko jest ogromną, niewykorzystaną szansą naszego województwa.

Spodziewa się pan w przyszłym roku fali zwolnień i upadłości w regionie?
- Nie wiem. Trudno to przewidzieć. Jak już mówiłem, na pewno musi się pojawić restrukturyzacja sfery publicznej, bo jej rozrost jest już raczej niemożliwy. Zatrudnienie w tej grupie rosło szybciej niż  sfera realna gospodarki. Mówię tak, choć sam w tej sferze pracuję i wiem, jak trudno takie działania wprowadzać.

No, zwłaszcza w kryzysie. Bo każdy się teraz zawaha przed dodaniem do flegmatycznego rynku kolejnych bezrobotnych.
- Nie da się ukryć, że to powinno następować w momencie dobrej koniunktury. A z kolei bez racjonalizacji w tej sferze koniunktury nie będzie. Mamy swego rodzaju sytuację bez wyjścia. I nie bardzo wiadomo, co z tym zrobić.  Na pewno dużym przedsiębiorstwom będzie łatwiej w przyszłym roku niż małym. Dotyczy to zwłaszcza przedsiębiorstw MSP, które funkcjonują w znacznym stopniu dzięki pieniądzom zewnętrznym. Gospodarka trochę hamuje, co widać już w niektórych branżach. Nie miejmy złudzeń – następny rok nie będzie łatwy.

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny