Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

16 milionów zniknęło z bankowego konta. Proces ciągle w toku

(mw)
Podczas pierwszego procesu na ławie oskarżonych zasiadała ich szóstka. Trzej mężczyźni sami chcieli poddać się karze. Otrzymali po dwa lata w zawieszeniu na cztery i wysokie grzywny.
Podczas pierwszego procesu na ławie oskarżonych zasiadała ich szóstka. Trzej mężczyźni sami chcieli poddać się karze. Otrzymali po dwa lata w zawieszeniu na cztery i wysokie grzywny. fot. Archiwum
Trzech byłych pracowników nieistniejącego już Banku Wschodniego dzisiaj ponownie stanęło przed sądem

Drugi już proces w tej sprawie nie rozpoczął się jednak. I nie wiadomo kiedy się zacznie. Powód? Jeden z oskarżonych we środę wieczorem miał wylew i leży teraz na oddziale neurologii wojewódzkiego szpitala.

Sąd został zmuszony bezterminowo odroczyć rozprawę. Musi teraz skonsultować się ze szpitalem i dowiedzieć się o aktualnym stanie zdrowia Czesława Ch. Dopiero wtedy proces będzie mógł ruszyć z miejsca.

Byli niefrasobliwi

Na ławie w tej sprawie oskarżenia zasiada trzech mężczyzn, byłych prominentów związanych z Bankiem Wschodnim. Nad oskarżonymi ciąży zarzut niegospodarności. Według prokuratury narazili oni bank na niebagatelne straty finansowe, rzędu 16 milionów złotych. Pieniądze wypływały szerokim strumieniem głównie z powodu niefrasobliwego przyznawania kredytów bez poręczeń. Kredyty te okazywały się nieściągalne. Panowie robili też nierozsądne zakupy. Kupowali m. in. akcje spółek, które miały kłopoty finansowe.

Na skutki takiego postępowanie nie trzeba było długo czekać. W krótkim czasie sytuacja banku była na tyle zła, że Komisja Nadzoru Bankowego ustanowiła zarząd komisaryczny. Był czerwiec 2002 roku. W kilka miesięcy później do prokuratury trafiło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.

Sześć lat czekają na wyrok

Podczas pierwszego procesu na ławie oskarżonych zasiadała ich szóstka. Trzej mężczyźni sami chcieli poddać się karze. Otrzymali po dwa lata w zawieszeniu na cztery i wysokie grzywny.

"Szara eminencja" banku, Stanisław G. musiał zapłacić 200 tysięcy złotych. To nic w porównaniu z poręczeniem majątkowym w wysokości miliona złotych. Umożliwiło mu to wtedy wyjście z aresztu.

Pozostała trójka oskarżonych nie przyznała się do winy i stanęła przed sądem. Bronili się, ale sąd uznał, że są winni. Ale sprawa trafiła do ponownego rozpatrzenia. Powód? W obu przypadkach, zarówno tych co poddali się karze, jak i oskarżonych nieprzyznających się do winy, orzekał ten sam sędzia. Dlatego sąd wyższej instancji uznał, że sędzia mógł nie być bezstronny. Tym samym sprawą zajął się znów białostocki sąd rejonowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny