1,5 roku w zawieszeniu za atak na małego Czeczena

Przewrócił i uderzył w twarz 8-latka narodowości czeczeńskiej. Groził też matce chłopca. Chciał, żeby wyjechali z Polski. Za to wczoraj został skazany 23-letni białostoczanin. Kara to półtora roku więzienia w zawieszeniu. Wyrok sądu okręgowego jest nieprawomocny.

Wydarzyło się to w czerwcu ubiegłego roku na osiedlu Nowe Miasto w Białymstoku. Chłopczyk wyszedł z domu po zakupy. Nagle jego matka usłyszała krzyk. Z okna zobaczyła płaczącego synka, który leżał przed klatką. Nad dzieckiem stał mężczyzna, który uderzył malca ręką w policzek.

Matka wybiegła na podwórko, zabrała 8-latka. Ukryli się w mieszkaniu. Jednak napastnik nie rezygnował - poszedł za nimi. Czeczenka wyjrzała przez wizjer w drzwiach. Mężczyzna pokazywał gest podcinania gardła. Krzyczał, żeby wyjeżdżali z tego kraju.

Kobieta słabo mówiła po polsku. Roztrzęsiona, nie wiedziała, jak prosić o pomoc policję.
Organy ścigania zajęły się sprawą po paru dniach, gdy do komisariatu przyszedł ojciec pobitego chłopca - 45-letni obywatel Rosji narodowości czeczeńskiej. Mężczyzna oświadczył, że przez kilka dni był poza granicami kraju, a gdy wrócił do Polski, jego 33-letnia żona przyznała, że w tym czasie była nękana.

Tego samego dnia funkcjonariusze ustalili i zatrzymali 23-letniego białostoczanina - Marcina S. Mężczyzna usłyszał zarzut uszkodzenie ciała, użycia przemocy i groźby bezprawnej wobec osób z powodu ich przynależności narodowościowej. Trafił do tymczasowego aresztu.

Przyznał się do winy i dobrowolnie poddał się karze. Dlatego proces mógł zakończyć się po dwóch rozprawach. Prokurator zamierzał wnosić o zasądzenie na rzecz pokrzywdzonych zadośćuczynienia, ale zrezygnował, gdy okazało się, że nie ma z nimi kontaktu. Prawdopodobnie wyjechali z kraju.