Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

11-latka utopili, a 15-latka skatowali. Prawdziwi mordercy są na wolności?

Tomasz Kubaszewski [email protected]
archiwum
- To nie są prawdziwi sprawcy tej makabrycznej zbrodni - mówi Maria Ejchart z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. A oni siedzą już 15 lat!

Emitowany przez Polsat program "Państwo w państwie" sprawę rozstrzygnął jednoznacznie - są nowe dowody, poprzednie były słabe, więc giżycczanie Marcin Chmielewski oraz Krzysztof Kaczmarczyk zostali w zbrodnię wrobieni. Wymiar sprawiedliwości musi zatem ponownie zająć się tą sprawą.

Ale Marcin Walczuk, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Suwałkach przestrzega przed dokonywaniem zbyt pochopnych ocen: - Ta sprawa była rozpatrywana nawet przez Sąd Najwyższy - przypomina. - Odrzucone zostały kasacja wyroku oraz wniosek o wznowienie postępowania.

Motyw pozostał nieznany
Do makabrycznej zbrodni, o której mówiła cała Polska, doszło w Giżycku w październiku 1998 roku. Dwaj bracia N. - 11-letni Szymon i o cztery lata starszy Adam wybrali się nad jezioro na ryby. Tymczasem w pobliżu grupa młodych mężczyzn raczyła się alkoholem. Opis tego, co stało się później oparty został tylko i wyłącznie na zeznaniach trzech uczestników tego zdarzenia. Ale nie Chmielewskiego, który miał wtedy 22 lata i młodszego o rok Kaczmarczyka. Bo oni zgodnie twierdzą, że ich tam w ogóle nie było.

Zgodnie z zeznaniami pozostałych uczestników libacji zaś to Kaczmarczyk miał zauważyć braci N.

- Ty konfidencie, mamy cię nareszcie - powiedział ponoć do 15-latka.
Ale o co dokładnie chodziło, nie wiadomo. Tej kwestii, czyli motywu zabójstwa postępowanie sądowe nigdy nie wyjaśniło.

Potem cała piątka napastników rzuciła się na braci N. Zaczęli okładać starszego z nich. Kaczmarczyk miał go dusić. Kopali chłopca i po nim skakali. Chmielewski też był ponoć bardzo aktywny. Adam błagał o litość. Ale w końcu przestał. Napastnicy uznali, że nie żyje i przykryli jego ciało gałęziami. Wtedy zabrali się za młodszego. 11-letnie dziecko utopili w jeziorze. Tak długo trzymali jego głowę pod wodą, że przestało dawać oznaki życia. Także w tym przypadku, według trzech uczestników zdarzenia, Kaczmarczyk był inicjatorem, a pomagał mu Chmielewski.

Niedługo później wszyscy mieli wrócić w miejsce, gdzie leżał przykryty gałęziami Adam. Zauważyli, że chłopiec jeszcze żyje. Wtedy wbili mu w usta trzy drewniane kołki. Przyniósł je Kaczmarczyk. Wbijać mieli razem z Chmielewskim.

Zwłoki obu braci zostały znalezione ponad miesiąc później. Suwalska prokuratura, której w tamtych czasach Giżycko podlegało, wszczęła intensywne śledztwo. Stosunkowo szybko zatrzymano pięć osób. Oprócz walczących teraz o sprawiedliwość Kaczmarczyka i Chmielewskiego, byli to także Robert T., Sebastian S. i Piotr P. Ci ostatni opowiedzieli swoją wersję zdarzenia. Mówili, mniej więcej, to samo. Potem przed sądem twierdzili, że część zeznań została wymuszona przez policjantów. Ale tego, iż jedynie "trochę pomagali" Kaczmarczykowi i Chmielewskiemu nie odwołali. Zapewniali, że obu wcześniej znali i razem pili nalewki zakupione w pobliskim sklepie.

Dwaj główni oskarżeni twierdzili natomiast, iż nikogo z trójki obciążających ich osób praktycznie nie znają. Przekonywali, że tego dnia byli w innych miejscach i że mogą to potwierdzić członkowie ich rodzin.

Śledztwo w tej sprawie prowadziły doświadczone suwalskie prokuratorki. Zaczynała Hanna Lewczuk, dzisiaj szefowa miejscowej "okręgówki", akt oskarżenia pisała natomiast Grażyna Zielińska, obecnie sędzia.

- Nie miałam żadnych wątpliwości w tej sprawie - mówi dzisiaj.
Wiosną 2000 r. Sąd Okręgowy w Suwałkach wydał pierwszy wyrok. Skazał dwóch głównych oskarżonych na 25 lat więzienia. Prokuratura uznała jednak, że te kary są niewspółmierne do popełnionej zbrodni. Sąd Apelacyjny w Białymstoku uznał, iż tak jest w rzeczywistości i zwrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia.

W lipcu 2001 r. w Suwałkach zapadł kolejny wyrok, który stał się ostatecznie prawomocny. Chmielewski i Kaczmarczyk otrzymali dożywocie, Robert T. - 25 lat, zaś dwaj pozostali uczestnicy zdarzenie po 8 i 7 lat pozbawienia wolności.
- Nie jestem winny! - krzyczał Chmielewski, gdy wyprowadzano go z sądu. - Niczego nie zrobiliśmy, ten wyrok to kpina - wtórował mu Kaczmarczyk.

Także rodziny oskarżonych żadnej wątpliwości nie miały. - Nasi synowie zostali skrzywdzeni - usłyszeli dziennikarze.

Później odwoływała się obrona. Skończyło się to wyrokiem Sądu Najwyższego ze stycznia 2003 r. Kasacja została oddalona. Ale sprawa miała swój dalszy ciąg. Pojawił się m.in. wniosek o wznowienie postępowania. I ten został jednak przez sąd oddalony.

Nagrał w więzieniu
- Bardzo dobrze, że to wraca w mediach - uważa Maria Ejchart z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka w Warszawie. - Im więcej się o tym mówi, tym większa szansa na znalezienie prawdziwych sprawców tej zbrodni.

Wiele razy przeczytała każdą stronę sądowych akt. Makabrycznym zabójstwem w Giżycku zajmuje się zresztą od 12 lat. Rozmawiała nawet z większością skazanych.
- Wiele wskazuje na to, że Chmielewski i Kaczmarczyk zostali w tę sprawę wrobieni - twierdzi. - Prawdopodobnie w zdarzeniu brały też udział inne osoby, których policji nie udało się zidentyfikować. Dla dobrego adwokata to był wygrany proces. Szkoda, że w tym przypadku tego zabrakło.

Kto miał powód, by zabić braci N.? W sądowych materiałach ten wątek pojawia się tylko raz. Rodzice chłopców opowiadali o bliżej nieokreślonych pretensjach, jakie miał pod adresem 15-letniego Adama kierować ktoś o nazwisku T. Czyli takim samym, jakie nosi obciążający Chmielewskiego i Kaczmarczyka Robert T. Czy mogło chodzić o niego, czy też o jakiegoś jego krewnego? Zdaniem uczestników programu "Państwo w państwie", to bardzo ważna okoliczność, nad którą organy ścigania oraz wymiaru sprawiedliwości nie pochyliły się w wystarczającym stopniu. Sąd nie drążył już tematu po tym, jak giżycka policja odpowiedziała, że nie posiada żadnych materiałów w tej kwestii.

W programie "Państwo w państwie" ujawnione zostało pewne nagranie zza krat. Słychać w nim jak Marcin Chmielewski pyta o całą sprawę drugiego skazanego - Roberta T. I ten przyznaje, że zabójstwa dokonał on wraz Sebastianem S., Piotrem P. i że brali w tym udział jeszcze dwaj inni nieznani mu goście. Miało pójść o to, że jakiś czas wcześniej Adam był świadkiem podłożenia bomby w barze, który znajduje się w pobliżu jego domu. To zupełnie nowy wątek, który we wcześniejszym postępowaniu w ogóle się nie przewijał. Z nagrania nie wynika jednak, dlaczego w to potworne zabójstwo wrobieni zostali akurat Chmielewski i Kaczmarczyk. Robert T. twierdzi, że był to pomysł... policjantów.

Maria Ejchart nagranie zna od kilku lat.
- Niestety, ale z sądowego punktu widzenia, nie jest to zbyt mocny dowód - przyznaje. - Liczę bardziej na coś innego - że któryś ze świadków tej makabrycznej zbrodni w końcu pęknie i opowie, jak to było naprawdę. Nie możemy tylko pozwolić, by o tej sprawie zapomniano.
Autorzy programu "Państwo w państwie" obciążają przede wszystkim policjantów. Zapowiadają, że złożą na nich doniesienie do prokuratury.

W programie wszystko zostało już praktycznie rozstrzygnięte, m.in. za sprawą zaproszonego do studia prawnika Romana Giertycha, byłego wicepremiera. Choć jak wynikało z tego, co mówił, nie zna on akt, miał na każdą okoliczność proste odpowiedzi - nędzni policjanci, nędzni prokuratorzy, małomiasteczkowe sądy. W programie nie padło ani jedno zdanie, że w suwalskim wyroku nieprawidłowości nie doszukały się również sądy w Białymstoku i Warszawie.
Jak dalej sprawa się potoczy, nie wiadomo. Pewne jest natomiast, że jeśli nic się nie zmieni, Chmielewski i Kaczmarczyk będą siedzieli jeszcze przynajmniej przez 10 lat. Bo dopiero wówczas będą mogli ubiegać się o przedterminowe zwolnienie.

Czytaj e-wydanie »

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna