Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

11 minut, czyli nowa mała apokalipsa

Jerzy Doroszkiewicz
Andrzej Chyra i Dawid Ogrodnik to tylko dwie, spośród kilkunastu gwiazd polskiego kina, które pojawiają się na ekranie.
Andrzej Chyra i Dawid Ogrodnik to tylko dwie, spośród kilkunastu gwiazd polskiego kina, które pojawiają się na ekranie. Mat. dystrybutora
Jerzy Skolimowski, wielki ironista polskiego kina, zabawił się konwencjami i stworzył film, który jednym da okazję do socjologicznych analiz, a innym zwyczajną przyjemność z oglądania ciekawie sfilmowanych i świetnie zmontowanych obrazków.

Zacznijmy od socjologów, którzy wszystko zbadać muszą, walczą z rasizmem i non stop załamują ręce. Pewnie stwierdzą, że galeria postaci w filmie „11 minut” jest niepełna i seksistowska. Nie ma żadnego zdeklarowanego geja, a rozebrana niedawno tęcza pojawia się tylko przez chwilę. I jeszcze córka byłego premiera jako aktorka filmów porno – po prostu hańba! No i nie ma bohatera, nie ma zadania samospalenia, jak w „Małej apokalipsie” Konwickiego, szczęśliwie jest Pałac Kultury i Nauki, ale skonfrontowany jako tło z producentem filmowym ze zgniłego zachodu. A fe. I pewnie będą mieli swoją rację. Sztuczne to wszystko takie i wydumane. I jeszcze ten apokaliptyczny tekst z offu: Niczego już nie naprawisz. Za późno. Odmierzam twoje ostatnie chwile. Co za tandeta!

Są jednak ludzie, którzy jak u zarania kina, chcą w wyciemnionej sali coś przeżyć, oderwać się od rzeczywistości, dać się ponieść fantazji. A autorski film Skolimowskiego, naszpikowany inteligentną ironią, nadaje się do takiej rozrywki, jak żaden inny, Nie opowiada o fizycznym raku, przemocy, alkoholizmie, tylko o raku mentalnym, który skończyć się może katastrofą. Katastrofą, która nota bene, może zmienić losy kilkudziesięciu osób, ale nie zmieni losów świata. Mruga do widza okiem, każąc przelatywać odrzutowcom tuż za warszawskimi wysokościowcami, zaprasza w trasę po Warszawie w okolicach wspomnianego Pałacu Kultury, bo tak mu pasowały elementy układanki. Czasem straszy, czasem bawi, wszystko robiąc z lekkością dojrzałego mistrza. A że bez wyraźnego celu? Może jest nim ów martwy piksel ekranu monitoringu miejskiego. Tak nieistotny, w skali makro, jak wywołana w końcówce tragedia, sfilmowana zresztą jako parodia hollywoodzkiego kina, a będąca tylko jednym z dziesiątków obrazów podglądanych przez wszechobecne kamery.

Skolimowski po prostu wie, że w pewnym momencie życia nie działają już hollywoodzkie zaklęcia i na naprawienie pewnych rzeczy zwyczajnie jest już za późno. Trzeba się z tym pogodzić i umieć pokazać to tak, by widz nie poczuł się jak zbity pies. Wręcz przeciwnie – paradoksalnie - zakończenie może zwyczajnie rozbawić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny